PARODOS
Olej
na płótnie.
Lipiec
2008
-Aurela, Aurela! Kooocham cię! - wykrzyczał na
powitanie do słuchawki mój ukochany.
-Hej Zbyszku – zaśmiałam się w odpowiedzi. Jego
ekspresja zawsze mnie bawiła.
-Wiesz co? No nie uwierzysz! Poważnie. Świetna sprawa!
Słuchasz?
-Oczywiście, że tak. Po prostu nie chcę ci przerywać,
a nawet jeśli bym chciała, to nie sądzę, żebym dała radę -
pewnie mój śmiech słychać było na drugim końcu ulicy. Gdy
dzwonił zawsze powracał mi świetny humor.
-Więc właśnie jestem w Polsce i podpisałem nowy
kontrakt z AZS Częstochową. Świetnie prawda?! Ja się po prostu
jaram! Aurela, ale... Ty się nie cieszysz, co? - dodał, bo
kompletnie umilkłam, gdy dotarło do mnie co powiedział.
Automatycznie uśmiech zszedł z moich ust. - Ej, odezwij się. No
powiedz coś.
-Tak faktycznie, to fantastyczna sprawa – stwierdziłam
beznamiętnym tonem – Przepraszam bardzo, ale jak ty to sobie
wyobrażasz? Ja jestem tutaj we Włoszech, a ty jak nie w Turcji, to
w Polsce.
-No tak, zajebiście. Nie wierzę, że się na mnie
obrażasz! - był zły. Bardzo zły.
-Zbyszek...
-Zbyszek, Zbyszek, tak to ja. Nie mogę uwierzyć, że
się na mnie wkurzyłaś za to, że przeniosłem się z tej
pieprzonej Turcji do Polski!
-Nie wkurzyłam się...
-Nie w ogóle.
-Możesz mi nie przerywać...? Dobra, fakt, jestem
zdenerwowana i nie podoba mi się totalnie to wszystko, ale musisz
mnie zrozumieć. Zbyszku ja po prostu bardzo tęsknię za Tobą. Mam
dość podróży i chciałabym mieć cię tutaj na miejscu...Dobrze
wiesz, że została mi ostatnia klasa liceum i chciałabym je tutaj
skończyć. Szczerze mówiąc byłam przekonana, że jak już
zmienisz klub, to na jakiś włoski... - odpowiedziało mi
westchnięcie i dłuższa cisza.
-Wiem, przepraszam. Aurelia, ja też tęsknię, ale nie
było żadnych dobrych propozycji i musisz to zrozumieć. Kocham cię,
wiesz? Muszę kończyć, odezwę się później.
-Doskonale rozumiem, ale czuję się tutaj bardzo
samotna... - westchnęłam odpowiadając do pustego sygnału
oznajmującego koniec rozmowy.
STASIMON I
Urodziłam się siódmego dnia kwietnia 1990 roku w
Warszawie. W mieście, które dało mi fundamenty życia, w którym
poznałam swoją wielką miłość – Zbyszka Bartmana.
Mój ojciec jest malarzem, a co za tym idzie, ciągle
poszukuje inspiracji. Gdy miałam szesnaście lat znalazł ją we
Włoszech w Trydentcie. Musiałam zmienić szkołę, nauczyć się
języka i zostawić ukochanego.
Zbyszka poznałam, gdy miałam czternaście lat, jednak
zainteresowaliśmy się sobą dwa lata później i to był chyba maj.
Jakby nie patrzeć dopiero co zakochaliśmy się w sobie, a już
byliśmy wystawieni na próbę. Naprawdę wtedy się bałam. W końcu
miałam te szesnaście lat, a on dziewiętnaście i całe życie
otwierało się przed nami.
Dziś mam dwadzieścia dwa lata i nadal jesteśmy razem, studia mnie nie zatrzymują w jednym miejscu jak wtedy liceum i jest nam łatwiej. Nie wyobrażam sobie życia bez niego i jego często nieco trudnego charakterku.
Dziś mam dwadzieścia dwa lata i nadal jesteśmy razem, studia mnie nie zatrzymują w jednym miejscu jak wtedy liceum i jest nam łatwiej. Nie wyobrażam sobie życia bez niego i jego często nieco trudnego charakterku.
Niestety czasami jest tak, że człowiek docenia coś
dopiero wtedy, gdy popełni błąd i w najgorszym przypadku to
straci. Sama sobie rzuciłam kłodę pod nogi i muszę ponosić za to
konsekwencję. Głupim zawsze szczęście sprzyja, prawda? Dlatego
Zbyszek o tym nie wie i mam nadzieję, że nigdy się nie dowie. Bo
są rzeczy, które czasami chce się przemilczeć, gdyż widzi się
swoją głupotę.
~*~
No to PIS JOU (especially dla Manu), zaczynamy. Stasimon I był tak krótki, że nie widzialam sensu w rozdrabnianiu go na kolejny post. Wprowadzenie mamy, to w epejsodionie będziemy już w teraźniejszości. Czas się rozpędzać. Buziaki